Wracam do domu Justyny i Daniela.
Przygotowałam pierwszą wersję wnętrza, Kuba zrobił wizualizacje, wysłałam i … cisza. Czekam jeden dzień, potem drugi. W końcu dzwonię do Justyny – nie odbiera. Niech to szlag, projekt wyszedł tak fajnie, pewnie im się nie podoba…tyle pracy… Chociaż sumie może to lepiej? Wymyśliłam parę rzeczy które wolałabym zachować dla siebie – i dobrze, że się nie podoba. Nie znają się.
Justyna oddzwania – „wszystko doszło, trawimy, powiem tylko, że warto było czekać (puchnę z dumy, choć żal mi pomysłów które chciałam wykorzystać u siebie), kilka rzeczy chcemy zmienić, odezwę się.
Ok, fajnie – chociaż czy na pewno fajnie? – myślę sobie. Szkoda mi najbardziej jajcarskiego wucetu jaki kiedykolwiek popełniłam (choć dla Kamila wymyśliłam później równie odjechany) – pasowałby idealnie przy mojej pracowni w Butter. Szkoda mi Tipi (zaraz dowiecie się co to jest) – bo jest, co to dużo pisać – najlepszy na świecie. Ehhh…dlaczego nie miałam czasu na własny projekt? Zaprojektowałam klientom mój dom, a przynajmniej kilka jego detali. Postanawiam zaprojektować Butter zaraz po tym jak skończę dom Justyny, mieszkanie Kamila i – no właśnie , czyli jak zawsze – bez butów.
Pewnie czekacie już na projekt? Marcin powiedział, że czasem przynudzam w tekstach, więc przerywam w tym miejscu prolog i znienacka przechodzę do prezentacji – miłego życzę. Projektu oczywiście.
OPENSPACE
czyli wiatrołapo-kuchnio-jadalnio-pokojodzienno-oranżerio-antresolo-komunikacja. W ostatecznej wersji wyszedł tak:
(więcej…)