imm cologne 2010

targi w kolonii kończą się za 28 minut a ja już teraz – na gorąco – o tym, dlaczego warto było pojechać.

po pierwsze:
wyjazd wymyślił i zorganizował mój osobisty mąż, czyli główny dostawca inspiracji i dizajnerskich zachwytów

po drugie:

dla kominka shaker antonio citterio i toan nguyen (dla skantherm) – to moje odkrycie do tworzącego się domu (mojego, będzie o nim innym razem). kominek jest megaminimalistyczny, syntetyczny, ma idealne proporcje, dwie wersje (z krótką półeczką lub długą ławką) i jest superdokładnie wykonany – dla mnie rewelacja.
http://www.skantherm.de/index.php?id=386

po trzecie:

dla kontaktu na żywo z papierową sofą blow (malafor).
mebelek jest świetny z kliku powodów:
1.  możliwości pisania po nim w razie potrzeby(uwielbiam takie meble, wymyśliłam kiedyś dla znajomego antresolę z funkcją spania,  z podłogą na której można robić notatki mazakami do whiteboardów)
2. podejścia proekologicznego bo, jak pisze malafor na swojej stronie, poduchy są w 100% recyklingowalne
3. wykorzystania szarego papieru, który jest u mnie ostatanio materiałem topowym. używam go do wszystkiego, pakuję prezenty świąteczne, projekty, ciasta i różne inne rzeczy
http://malafor.com/

po czwarte:

dla biurka wymyślonego specjalnie dla architektów
(ma wszystko czego potrzebuję i co sama układam, składam i dołączam do mojego trzymetrowego stołu do pracy, czyli: linijki, miarki, miejsce na ołówki, szufladkę na milion niezbędnych drobiazgów których nigdy nie używam, podkładkę do cięcia, itp), wszystko jest składane z modułów. na stronie http://robingrasby.com/ można zobaczyć zdjęcia z „procesu produkcji” mebla. wygląda technicznie i może mało dizajnersko ale to właśnie mi się w nim podoba. jest hmm…chciałoby się napisać: loftowo-garażowe.

po piąte:

dla lampy at-at walker, czyli czegoś, co wygląda jak komoda z kingsajzu (174cm wysokości w wyżeszj wersji) i wydaje się wcale nie być lampą dopóki nie otworzy się szufladki. po naciśnięciu frontu szufladka wyjeżdża z miejsca parkingowego i świeci. do góry i w dół. lampa ma (oczywiście) czerwony kabel, czyli jest trendy i na czasie.
jest zabawna, zaskakująca, czyli taka jak lubię
http://lifegoods.ch/

ogólnie do kolonii warto było wybrać się dla wystawy młodych dizajnerów, bo w takich miejscach  zmagazynowane są pomysły, które co prawda czasem graniczą z czymś, co nazywam biedadizajnem (czyli twórczością polegającą na robieniu czegoś z czegoś innego) ale nie pozwalają przejść obojętnie, śmieszą, dziwią, drażnią, intrygują.

rozczarowaniem była wystawiennicza strona targów, bo w porównaniu z mediolanem, gdzie wszyscy wyłażą za skóry żeby pokazać nie tylko meble (lampy, gadżety itd) ale przede wszystkim pokazać SIĘ, to w kolonii stoiska były raczej ubogie. w kilku przypadkach zobaczyłam fragmenty stoisk z mediolanu, zrobił tak np. flexform, w innnych – trudno pisać o ekspozycji, brakowało pomysłu i projektu.

warto było udać się do kolonii, po to żeby wracać i zobaczyć przed lądowaniem coś takiego:

oczywiście najfajniejsze z całego wyjazdu było spotkanie z magdą i piotrkiem, ale to już zupełnie inny temat.

Tags: , , , ,

3 komentarze to “imm cologne 2010”

  1. Mama Dorota Says:

    Zazdroszczę kontaktu na żywo z papierową sofą blow. Fajnie mieć taką w domu. Już niedługo Frankowi by się też bardzo spodobała. Gratuluję bloga – czyta się go z przyjemnością!!!!!

  2. Ola Wołczyk Says:

    dzieki Dorota, jest mi miło, że ktoś to czyta ;-)

  3. rob Says:

    Cześć,
    w weekend na Lodz Design miałem mozliwość poużywać sofę blow up(malafor) i z przykrościa stwierdzam że nie siedzi sie wygodnie, ba mój 5 letni Bartek miał problem na niej sie utrzymać.Ale wygląda rewelacja