poranki z McCloudem

Zdradzę Wam moją słodką tajemnicę – opowiem, dlaczego od czasu do czasu zaczynam pracę o 11.
Otóż odkryłam jakiś czas temu, w Discovery Travel&Living program Kevina McClouda „Grand Designs”.
Odcinek trwa godzinę, zaczyna się o 9, więc sami rozumiecie…

Ogólnie chodzi o to,że Kevin spotyka się z ludźmi, który postanawiają wybudować własny oryginalny dom i towarzyszy im z kamerą od rozpoczęcia budowy do zamieszkania. Śledzi decyzje właścicieli, wyraża nie zawsze pochlebne opinie, komentuje problemy. Całość składa sie na niezwykle dla mnie pociągający i inspirujący obraz REALIZACJI MARZENIA. (Oczywiście wiąże się to z moim aktualnym zboczeniem polegającym na myśleniu w każdej wolnej i nie tylko chwili o tworzącym się naszym domu. Wyobraźcie sobie, że po tym, jak Joanna wymyśliła zasłanianie okna w mojej pracowni wrotami do stodoły, byłam tak zachwycona pomysłem, że zaczęłam go sobie intensywnie wyobrażać jadąc A4 na obiad u teściów. Zamyśliłam się tak bardzo, że oczywiście minęłam zjazd i przejechałam spory kawałek drogi  zanim to do mnie dotarło. I – delikatnie pisząc – lekko się spóźniłam…)

Dzisiejszy odcinek „Wielkich projektów”, jak brzmi polski tytuł, poświęcony był cudownej parze angielskich 70-latków, którzy postanowlili zburzyć dom, w którym mieszkali przez 40 lat i wybudować na jego miejscu nowy…przywieziony w całości z Niemiec.

Już sam pomysł budowania nowego domu w wieku, kiedy przeciętny Polak raczej nie myśli o rewolucyjnych zmianach życiowych wydał mi się urzekający. Potem zobaczyłam,  jaki dom wybrali i opadła mi szczęka. Popatrzcie:

To jest Huf House, a raczej Huf Haus, bo jest produktem niemieckiej firmy specjalizującej się w projektowaniu i produkcji domów przygotowanych do szybkiego montażu. I nie chodzi o domy prefabrykowane, w znaczeniu taśmowego klonowania jedngo pomysłu. Huf Hausy są różnorodne i indywidualnie projektowane. Firma(producent) to realizacja wizjonerskiego pomysłu panów o nazwisku Huf, więc z dużym prawdopodobieństwem mogę przypuszczać, że są rodziną.

Huf Haus, który budował się  dzisieszym odcinku, został zmontowany w (o ile dobrze pamiętam) trzy tygodnie.
Jedynym niedociągnięciem wykrytym przez właścicieli był…brak pojedynczej śruby, co przy problemach wykonawczych na przeciętnej budowie, z jakimi stykam się na codzień wydaje się być sytuacją dość nierealną.

Państwo Iredale, czyli bohaterowie odcinka, sami zajmowali się projektowaniem,więc bardzo twórczo podeszli do urządzenia własnego domu. Ponieważ czarne drewniane elementy konstrukcyjne dzielą ściany domu na osobne prostokątne pola, właściel domu postanowił wykorzystać skojarzenie i namalował na ścianie jadalni „Mondriana”. Pani domu pomalowała niektóre pola na mocne kolory, co powoduje, że cały dom staje się mondrianopodobny (chociaż kolorów jest więcej niż w zasadach Der Stijl) więc jak widać, podejście było raczej nieortodoksyjne (ale efekt wspaniały).

A tutaj pokoj dzienny:

Jest Castiglioni, są Eamsowie, więc widać, że dom jest miejscem dla ulubionych przedmiotów świadomych właścicieli.

Dla mnie bomba. I przyznaję szczerze, że odcinek o Walton, bo w tym właśnie miejcu wybudowali swój dom państwo Iredale, oglądałam już chyba dwa czy trzy razy –  jest moim ulubionym (chociaż ostatnio widziałam ten o budowie domu w starej fabryce skrzypiec z Waterloo i już taka całkowicie pewna nie jestem).

Oczywiście przy okazji poznawania domu Iredale’ów warto obejrzeć inne Huf Hausy:
http://www.huf-haus.com/gb/intro.html

Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tym wpisie pochodzą z odcinka „Grand Designs”: „Walton, Huf Haus”

Tags: , , ,

2 komentarze to “poranki z McCloudem”

  1. Damiano1976 Says:

    Witam
    Dopiero 3 dni temu odkryłem Twojego bloga i musze przyznać, że bardzo szybko stałem się jego wiernym fanem. Bardzo ucieszył mnie dzisiejszy wpis , bo myślałem, że jestem jedyną osobą która ogląda ten program ( z racji na jego bardzo liczne powtórki – chodź dzięki tym powtórką mogę na nowo odkrywać rzeczy, na które wcześniej nie zwracałem uwagi lub które kiedyś nie bardzo przypadały mi do gustu. ) Co do odcinka o którym wspomniałaś ( jeżeli dobrze kojarzę to był odcinek gdzie właściciele mieli „ przejścia” z sąsiadami przez użycie niewłaściwego rodzaju cegły przy budowie dodatkowej ściany budynku?) Przyznam, że nie byłem od początku fanem tego odcinka , ale ostatnio „na nowo ” odkryłem wspaniałą jadalnię z wysokim po dwie kondygnacje sufitem i tajemniczą bibliotekę niczym z filmu o agencie 007. Jeżeli chodzi o sypialnie to rzeczywiście nie jest zbyt urodziwa w połączeniu z oknami ze zbrojonego szkła, ale może to tylko kwestia faktu że widziałem ten odcinek zaledwie 5 razy…..pozdrawiam i jeżeli mogę pozostanę wiernym czytelnikiem
    Damiano

  2. Ola Wołczyk Says:

    Damiano, mój czytelniku!
    Jestem potrójnie zachwycona – że czytasz to , co piszę, że wiernie i że oglądasz „GD”!
    Tak, pisałam o odcinku z kłopotami z murem oddzielającym budynek fabryki skrzypiec w której postanowili zamieszkać bohaterowie i, o ile dobrze pamiętam, teren London Festival Orchestra. Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego właściciele nie użyli cegły z której zbudowana jest reszta muru. Uważam, że ta żółtawa, o którą upomina się dyrekcja orkiestry wyglądałaby dużo lepiej niż czerwona, jaką wykorzystali. Po co tak skomplikowali sobie życie, skoro już wcześniej mieli poważne problemy z uzyskaniem zgody na budowę tego kawałka muru?
    Co do wnętrza – bo przecież ten dom składa się właściwie tylko z wnętrza – to mnie też zachwyca jadalnia i na kolana rzuca przeszklony dach zawieszony pod samym niebem. Co do zbrojongo szkła – bardzo je lubię, ale w tych oknach wewnętrznych z dość gęstymi szprosami jest to już chyba rzeczywiście nadmiar efektów specjalnych…
    Piszesz o bibliotece/gabinecie – uważam że jest wspaniały. Taki azylowy, klimatyczny – coś jak luksusowa nora do schowania się przez wielką przestrzenią wnętrza. Wygląda tak, jakby zachęcał do zwinięcia się w kłębek w wielkim fotelu przed kominkiem (czy dobrze kojarzę,że fotel jest czerwonym klasyczym skórzanym uszakiem?).
    Ciekawi mnie, czy zwróciłeś uwagę na kładkę prowadzącą do gabinetu – zauważyłeś, że do tego zacisznego, przytulnego, ciepłego i zagęszczonego wnętrza wchodzi się lekką jak chmurka kładką z delikatnej konstrukcji (chyba stalowej) i szkła? Dla mnie ten kontrast jest genialny. Idę sobie czymś delikatnym zawieszonym w wielkiej i jasnej przestrzeni i już wiem, że za drzwiami, które za chwilę otworzę, czai się tajemnica.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ola