epopeja z Multibankiem – opadają mi ręce
Minął mi stan rezygnacji połączony z poczuciem bezsilności i postanowiłam walczyć. Opiszę Wam moją historię z Multibankiem, bo może odwiedzie ona kogoś od pomysłu współpracy z tą instytucją. Po kolei.
W maju 2009 kupiliśmy działkę, na której obecnie budowany jest nasz dom i skredytowaliśmy się w Multibanku. Procedura była prosta, całość załatwiona sprawnie i bez zarzutu. Jednym z punktów umowy był zapis, że oprocentowanie zostaje powiększone o 1% w stosunku do wynegocjowanego do czasu uprawomocnienia wpisu hipoteki na rzecz banku w księdze wieczystej. Było to dla nas oczywiste i nawet nie przypuszczaliśmy, że nasz ulubiony i sprawnie działający bank może zrobić nas w trąbę. Szczerze pisząc zapomnieliśmy o sprawie, zakładając, że zostanie ona załatwiona z automatu i bez naszego udziału (bo tak to się miało odbyć). Raty płaciły się same a my nie zastanawialiśmy się nad ich wysokością – bank ściągał ile chciał.
Pewnie tak byłoby przez następne 30lat, gdyby w sierpniu tego roku rata nie obniżyła się sama na tyle dużo, że trudno było uznać to za efekt wahnięcia kursu franka (kredyt jest w CHF). Zadzwoniłam do banku i zostałam poinformowana, że właśnie uprawomocnił się wpis do hipoteki, więc bank obniżył oprocentowanie. Zatkało mnie. Jak to? Rok po wpisaniu nastąpiło uprawomocnienie? Nie jestem prawnikiem, nie znam procedur i przepisów, ale to chyba trochę długo?… Napisałam reklamację i po kilku dniach dostałam odpowiedź (a dokładniej: Marcin dostał, co już całkowicie pomijam, ale było to niezbyt uprzejme ze strony banku). Odpowiedź zwaliła nas z nóg: bank napisał, że jego zdaniem uprawomocnienie nastąpiło w lipcu 2010 (czyli ponad rok po wysłaniu zawiadomień ) i jeżeli Marcin ma jakikolwiek dokument stwierdzający, że jest inaczej, może przedstawić go bankowi, wtedy sprawa zostanie ponownie rozpatrzona. Zaśmialiśmy się z tego i pewnie odpuścilibyśmy temat, gdybym nie policzyła wcześniej, ze suma jaką nadpłaciliśmy nie jest mała…
Zaczęłam drążyć temat i oto informacje jakie uzyskałam:
1. termin uprawomocnienia wpisu do księgi wieczystej (w tym do hipoteki) to 7 lub maksymalnie 14 dni od najpóźniejszej daty odebrania zawiadomienia o dokonaniu wpisu – zawiadomienie otrzymują wszyscy zainteresowani.
W naszym przypadku najpóźniej odebrane zawiadomienie było moje (sprawdziłam w sądzie), odebrałam je 28 maja 2009 (!).
2. nie ma żadnej możliwości otrzymania zaświadczenia z sądu o dacie uprawomocnienia. Sąd twierdzi, że działają tu oczywiste regulacje prawne i co najwyżej można wystąpić o kserokopię zwrotnego potwierdzenia odbioru zawiadomienia i od daty na zwrotce wyliczyć sobie datę uprawomocnienia (w naszym przypadku to jest 7 dni później ).
Oczywiście bank musi wiedzieć o tym, że nie dostarczę żadnego jednoznacznie brzmiącego dokumentu, bo go po prostu nie uzyskam, więc spuszcza nas po brzytwie i zamyka sprawę. Dla nas jednak problem rośnie, po oddaliśmy tej instytucji około 4000zł, nie wiadomo za co i po co.
I jaki z tego wniosek? Ano taki, że postanowiłam nie odpuścić. Jestem w środę umówiona w wydziale ksiąg wieczystych z kierowniczką i sędzią, będę miała dostęp do akt i będziemy zastanawiać się jak to ugryźć. Mam nadzieję, że przekonam ich żeby coś mi jednak napisali… (prawnicy nie śmiejcie się – dla mnie to jest dość proste i te wszystkie procedury są tylko utrudnieniem życia, ehhh…)
Jak tylko skompletuję dokumenty, czyli to wszystko co uda mi się uzyskać plus aktualny wypis z księgi wieczystej plus zawiadomienie (gdzie jest tylko zanotowana chwila WPISU do hipoteki, a nie ma niestety daty uprawomocnienia) to udam sie do cudownego Multibanku ze stosownym pisemkiem reklamacyjnym i złożę całość w nadziei, że nie rozczaruję się do reszty co do ulubionego do niedawna banku.
Wrażenie chaotycznego i bezsensownego działania Multi już mam, po przerwanej przez nas procedurze kredytowej dotyczącej budowy domu (pisałam o tym już kiedyś, bank zaczął zadawać mi pytania na które odpowiedzi miał w dostarczonym przeze mnie stosie dokumentów, pani prowadząca procedurę wprowadziła nas w błąd w kwestii sposobu kosztorysowania i potem oczekiwała, że obronię zupełnie kretyński i nie mający nic wspólnego z moim domem kosztorys, itd. ). Mam nadzieję, że pozostanę przy wrażeniu braku profesjonalizmu a nie będę myślała, że ktoś mnie najzwyczajniej w świecie oszukał.
A wszystkich, którzy mieliby zamiar ulec reklamie i i dać się zwieść obietnicom, że oni sami wszystko za klientów załatwiają ostrzegam: W RZECZYWISTOŚCI JEST INACZEJ :-)
Pomyślcie, ile czasu już straciłam na coś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Walczę z bankiem, który zaczyna sprawiać wrażenie jakby zarabiał na klientach nie tylko oficjalnie, na co godzimy się podpisując megakosztowne umowy kredytowe, ale i nieoficjalnie – wykorzystując procedury do uzyskiwania dodatkowych środków. I to już nie jest zarabianie tylko żerowanie…
Trzymajcie kciuki!
październik 7th, 2010 at 15:37
Dla pocieszenia powiem, że każdy przeszedł koszmar z bankami – my również. Przyszłej mamie radzę się nie denerwować :) Marta
październik 8th, 2010 at 10:29
dzięki :–) już się przestałam denerwować. teraz mnie to w sumie nawet bawi. uzbroiłam się w stos dokumentów (czego nie znoszę) i wybieram się do Multi celem złożenia kolejnej reklamacji. i zobaczymy. pozdrawiam :–)
październik 12th, 2010 at 15:13
Trzymam kciuki za powodzenie w walce z systemem bankowym :-)
październik 12th, 2010 at 19:08
Dzięki, teraz jestem już tak przygotowana, że dam radę
październik 14th, 2010 at 13:58
A to nie lepiej zaprawionego w bojach męża wysłać, a samemu z maleństwem na spacer?
….
Z drugiej strony taktyka „na brzuch” czasem działa, zwłaszcza na młodych konsultanów płci męskiej. Dla nich kobieta w ciąży to prawie zombie…
październik 14th, 2010 at 19:01
ale ja jeszcze jestem w dwupaku z Agatą, więc póki co nie mam z kim spacerować i dlatego uprzykrzam życie bankierom. jak odrzucą mi kolejną reklamację to pójdę do nich i zaszantażuję ich porodem na bankowej sali operacyjnej ;-)
październik 14th, 2010 at 23:10
Czesc moja mila kolezanko w dwupaku :)) (bardzo mi sie spodobalo)- chce zebys wiedziala, ze mimo iz nie dzwonie, to mysle o Tobie i czytam Twojego bloga !!! (dzieki ktoremu wiem co u Ciebie…)Poprostu pora, o ktorej uwalniam sie od innych zobowiazan jest ostatnio na tyle nocna, ze aby pozostac w intaczu pozostaje mi jedynie czytanie bo na dzwonienie jest za pozno! Obiecuje jednak poprawe wiec jutro spodziewaj sie telefonu!!!! Caluski Aga
październik 14th, 2010 at 23:23
nie ma problema, też jestem w tempie – ale na intacz bardzo czekam :-) buziaki