fabryka urody – cz.1

Dziś będzie o projekcie nad którym właśnie pracuję.

Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie moja klientka, Paulina:
– postanowiłam otworzyć salon fryzerski i małe spa – działamy?

No ba – pewnie że działamy! Paulina jest  świadomą i otwartą klientką. Twierdzi, że sama nie potrafi skonfigurować elementów wnętrza i potrzebuje pomysłów, a ja wiem, że potrafi oceniać i doskonale wie, czego chce. Projektowałyśmy już razem jej dom i to była świetna współpraca – wcale nie łatwa, bardzo intensywna, interaktywna, polegająca na wymianie poglądów, uzasadnianiu pomysłów i obronie rozwiązań. Tak jak lubię.

Wkrótce po pierwszym telefonie zaczęłyśmy pracę nad Fabryką Urody – tak Paulina nazwała swoje nowe dziecko.
Dowiedziałam się, że ma być nowocześnie, ekstrawagancko i – przede wszystkim – odważnie. Ma nie być jasno, ciepło i przytulnie w sposób, jaki jest powszechnie znany. Ma być intrygująco.

Paulina była przekonana (z czym, jako nałogowa klientka wszystkich stref wellness w pełni się zgadzam), że o tym, czy wróci się w dane miejsce decyduje jakość obsługi, jednak o tym, czy się do tego miejsca w ogóle trafi – może zdecydować niebanalne wnętrze działające jak silnik poczty pantoflowej i lejtmotyw kampanii reklamowej.

Dziś opiszę wnętrze, które widzimy jako pierwsze po przekroczeniu progu Fabryki Urody – salon fryzjerski.

Kolorystyka wnętrza była dla mnie oczywista. Będzie czarno. Nie pytajcie mnie dlaczego, nie potrafię tego wytłumaczyć i nie zamierzam dorabiać do tego jakiejkolwiek teorii. Czasem warto zaufać intuicji, a ja mam chyba wyjątkowo rozbudowaną intuicję wnętrzarską. Miało być czarno i już. I nie myślcie, że chodziło mi o czarną ścianę, meble, czy dodatki. Chciałam mieć czarne WSZYSTKO, popatrzcie:


Część operacyjna salonu – nie chciałam wieszać czy ustawiać pojedynczych luster, chociaż zastanawiałyśmy się z Pauliną nad wykorzystaniem starych ram na tle malowanej cegły. Zaproponowałam jedak inne rozwiązanie – lustrem jest cała ściana, a ja dla zabawy wieszam na niej ramy wydzielające strefy prywatności klientów. Wygląda to fajnie i ma ważną zaletę – pozwala nie mieć wrażenia uczestniczenia w stadnym strzyżeniu, czego trochę obawiałam się projektując lustrzaną ścianę. Sama należę do klientek gadających i zawsze intensywnie plotkuję z moją fryzjerką i nie chciałabym widzieć w moim lustrze innych gadających głów. Wydzielając strefy prywatnych luster rozwiązałam problem. Moim ulubionym akcentem są żółte podnóżki, bo żółty jest ostatnio moim topowym kolorem. Genialnie kontrastuje z czernią, szczególnie w wersji jaskrawocytrynowej. Paulina wymyśliła, żeby te podnóżki odlać z betonu i pomalować na żólto – dla mnie bomba.

Ważnym elementem tego wnętrza jest jodełkowa podłoga. Ułożyłam ją z płytek Ragno Metropolitan, w formacie 5x60cm, dzięki któremu można uzyskiwać takie parkietowe efekty. Nie chciałam użyć tu klasyczych prostokątnych lub kwadratowych – kompletnie nie pasowały do mojego pomysłu na strefę poczekalni dla klientów miękko wnikającą we wnętrze. Nie chciałam też podłogi z czarnej żywicy, z powodu trudności z utrzymaniem czystości (widać na niej każdy ślad) i zbyt dużego podobieństa do ścian i sufitu – uzyskałabym jednolite czarne pudełko. Parkietowy wzorek okazał się strzałem w dziesiatkę i świetnie zagrał z pozostałymi częściami wnętrza.


Tutaj też strefa operacyjna, w tle widać już miejsce dla klientów. Na każdego klienta czeka skórzany biały fotel i świetna kawa. Poczekalnia została oddzielona od pozostałych części salonu białymi – dla kontrastu z wszechobecną czernią – cieniutkimi sznurkami wiszącymi swobonie z sufitu. Ułożyłam je w miękką linię tworząc mały zakamarek dla każdego fotela.


Strefa dla klientów i recepcja.
Założyłyśmy z Pauliną, że do obsługi kasy i systemu rezerwacji wystarczy małe stanowisko w formie żółtego walca stojące na wprost wejścia. Osoba pracująca tam odbiera płaszcz od klienta, wiesza go w garderobie pod schodami, prowadzi do fotela, przynosi kawę. Jest w ciągłym ruchu, dba o komfort klientów, nie siedzi w recepcji schowana za wysoką ladą.

Na ścianie w tle jedno ze zdjęć z sesji wykonanej przez Dorotę specjalnie na użytek tego projektu.


Widok od wejścia.

Przyznam szczerze, że o ile sama byłam pewna swojego pomysłu, trochę obawiałam się reakcji mojej klientki. Wizualizacje mogłam wysłać mailem, jednak postanowiłam pojechać na spotkanie i pokazać je Paulinie na żywo. Wiedziałam, że w pierwszej sekundzie oglądania, jeszcze zanim powie, co sądzi o pomyśle, zobaczę, czy jest ok, czy kompletnie do bani.

Rozłożyłam wizualizacje, Paulina popatrzyła, a ja wiedziałam już, że kolejny raz świetnie zrozumiałyśmy się z moją klientką. Wiecie co powiedziała? Po obejrzeniu widoków wszystkich wnętrz (salonu fryzjerskiego, łazienek, biura i gabinetów kosmetcznych i masażu) stwierdziła:
– Jest super. Tylko dlaczego w tych gabinetach jest tak jasno?

Tags:

Comments are closed.