wine garage
Witam po dwutygodniowej przerwie wypełnionej intensywnymi działaniami zawodowymi i kilkoma niezłymi przerywnikami!
Już jestem, siedzę przy komputerze z kielkiszkiem „stópek”, czyli hiszpańskiego czerwonego i podobno wegańskiego (cokolwiek to znaczy w przypadku wina) Albet i Noya i opisuję miejsce której znalazłam kilka dni temu.
Wyobraźcie sobie, że mieszkacie gdzieś od 12lat i wydaje wam się, że znacie to miejsce jak własną kieszeń. Do tego stopnia, że nie macie potrzeby zaglądania w każdy kąt, żeby wiedzieć, jak wygląda. Ja tak mam z pewnym rejonem Krakowa. Mam wrażenie, że czas zatrzymał się tu w miejscu i przechowuję w pamięci wygląd i „wyposażenie” okolicznych ulic. Oczywiście żyję w przekonaniu że nic się nigdzie nie zmienia. I nic bardziej błędnego.
Kilka dni temu wybraliśmy się z Marcinem na spacer. Najpierw uskuteczniliśmy rozrywkową jazdę tramwajem, który jest urządzeniem rzadko przez nas używanym i za pomocą którego zwiedzamy czasem Kraków. Wracaliśmy do mojego biura ulicą Józefitów i….zobaczcie na co się natknęliśmy:
Wine Garage. W przyziemiu poniemieckiej kamienicy na Józefitów ulokowało się, jak się okazało – już pół roku temu – coś nowojorskieg (albo jak twierdzą właściciele – berlińskiego), natomiast zdecydowanie i jednoznacznie – niekrakowskiego! Zajrzeliśmy tam już po 20, do której podobno jest otwarte i zostaliśmy zaproszeni do środka. I wtedy właśnie po raz pierwszy wypiliśmy „stópki”. Bo Wine Garage to właściwie sklep z winem i jednocześnie miejsce, w którym można napić sie wina ( wybranego z kilku w karcie lub świeżo zdjętego z półki ), zjeść ser, spróbować czekolady. Najfajniejsze są czwartki, kiedy za sterem siada właściciel i opowiada o winach (stąd informacja o wegańskich stópkach ) i częstuje oliwą. Oczywiście jak zwykle łatwo i chętnie poddaliśmy się niewymuszonym zabiegom marketingowym i z garażu wyszła z nami butelka „stópek” ,oliwa i różowe wino Patience, w którym podobno da się wyczuć truskawki. Hmmm… wypiłam prawie całą butelkę szukając tych truskawek ;-)
Nie zrażam się jednak, jestem zachwycona Garażem, uważam go za najfajniejsze miejsce w okolicy i już czekam na czwartek ( będzie za 76minut), bo postanowiliśmy z Marcinem chodzić tam w czwartki i pić nowe wina. Polecam!
Dodam jeszcze, że wnętrze jest, jak przystało na Garaż – softloftowe. Bar z surowych starych dech, krzesła białe, czarne i czerwone, widoczne rury wentylacyjne, metalowe regały garażowe. I jeszcze błyskotliwie prosty zabieg eksponowania win na tle ich własnych kartonów tworzących miłą dla oka i wnętrza kompozycję brył. Niby nic wielkiego, ale wszystkie te elementy składają się na niezwykle interesujący bukiet.