mieszkanie Pi
Kupiłam wczoraj (wolny 2 maja, czyli otwarte hipermarkety…) numer specjalny Dobrego Wnętrza – „Modną Kuchnię i Łazienkę”. Jest w nim „moja” łazienka, czyli łazienka w miejszkaniu Pi. Opiszę całe mieszkanie, bo jest jednym z moich ulubionych projektów, a Pi ma zamiar je sprzedać, więc będziemy robić kolejne odjechane miejsce.
Najpierw o właścicielu. Pi jest dziennikarzem, poznaliśmy się kilka lat temu przy okazji wywiadu do artykułu o moim pierwszym projekcie publikowanym w DW. Zaprzyjaźniliśmy się i po jakimś czasie Pi zlecił mi projekt swojego mieszkania. Opisałam już kiedyś początek tek współpracy i Pi zamieścił mój tekst na swoim blogu, więc nie będę tworzyć historii od nowa, tylko przytoczę w całości, jak było:
„Inwestora znam i chwilami – sama nie wiem za co – lubię, dlatego wiadomość o jego planach mieszkaniowych przyjęłam z lekką paniką. Nie wypadało nie zaproponować pomocy na co nie miałam najmniejszej ochoty. Przecież architekt, jak chirurg, nie powinien grzebać w znajomych wnętrzach. Konsekwencje są zazwyczaj takie, że podejmując się projektu dla kumpla traci się kumpla z powodu normalnych komplikacji na budowie, a nie podejmując się – traci się kumpla z powodów oczywistych. Wybrałam stratę po projekcie, byłam ciekawa co z tego wyniknie.
Oczywiście byłam pewne, że nie zdecyduje się zrealizować, ba, nawet zaprojektować, odjechanego mieszkania/pracowni/nory/jego miejsca na ziemi, o jakim opowiadał. Postanowiłam sprawdzić. Zasady były proste: nie rysuję żadnej kreski bez niego. Bierze współodpowiedzialność za efekt i nie będzie werbalizował pretensji, niezależnie od tego, czy będzie je miał, czy nie. Umówiliśmy się na w pewną sobotę w moim biurze i zaczęło się.
Surowe białe pustaki ? Super. wejście na antresolę o szafie? Jasne! A może mieszkanie bez drzwi? No pewnie. A mooooże…zdjęcie gołego Pi na zasłonce prysznica? TAK!
Pod koniec dnia Pi płakał. Twierdzi że ze wzruszenia ale ja i tak wiem swoje – on płakał ze strachu.
Pojechał do domu a ja byłam pewna, że na projekcie się skończy i za parę miesięcy zostanę zaproszona do mieszkania z łazienką z płytek w marmurek i kuchnią w kolorze „vanilla”.
Zaskoczył mnie. Pewnego dnia zadzwonił i poprosił o pomoc w rozmowie z elektrykiem który nie rozumie,że w mieszkaniu może nie być lamp, tylko węże świetlne leżące w zwojach na podłodze. Pojechałam…i zatkało mnie. Realizował. Wszystko. Nawet łazienkę z przeźroczystą ścianą.
Potrzebował mnie w fazie „grubszych” prac budowlanych, potem zaczął radzić sobie sam. Wyczułam, że chce, żeby to mieszkanie było JEGO. Zawsze mówił, że bałby się mieszkać we wnętrzu zaprojektowanym w szczegółach przez kogoś innego, nawet przez mnie, więc postanowił oswoić swoje mieszkanie dodając do naszych wspólnych pomysłów swoje własne, niepytane i nie konsultowane. Bardzo mnie to cieszy. Wchodzę do dużej, techniczno-kolorowej przestrzeni i jestem w mieszkaniu Pi”.
Zapraszam do zdjęć z nory-loftu-miejscówki Pi:
Poniżej ściano-komino-schodoszafa, czyli główny akcent kolorystyczny, miejsce parkingowe lodówki, piekarnika i pralki, liczne szafki i schowki, plus trasa komunikacyjna na antresolę:
Tutaj antresola, czyli sypialnia i kino domowe. Początkowo powierzchnia antresoli miała ograniczać się do „dachu” łazienki. W trakcie realizacji Pi wymyślił kraty wypełniające przestrzeń pomiędzy czarnymi belkami podtrzymującymi antresolę i zyskał sporo dodatkowej ażurowej powierzchni mieszkalnej.
Sypialnia na antresoli ( przy łóżku słynne stare walizki Pi, czyli główny magazyn jego „ruchomości” ;-P):
A tutaj już parter, czyli openspace, z widokiem na część kuchenno-jadalnianą po prawej i dzienno-salonową po lewej:
Widać piekarnik wmontowany w „trzon mieszkania”, pod piekarnikiem miejsce na pralkę:
Ważnym elementem dizajnu tego mieszkania jest oryginalna nieotynkowana ściana z bloczków. Panowie budowlańcy przyjęli nasz pomysł z lekkim popłochem – byli przyzwyczajeni do chowania pod tynkiem wszystkich swoich „niedociągnięć” czyli pisząć wprost – murarskiego partactwa. Nie mogli zrozumieć naszego zachwytu nad krzywymi bloczkami i surowym betonem, który został na suficie kuchni i słupie. Poniżej widok na ścianę, stanowiącą tło dla jadalni, która z zamyśle Pi nawiązuje do śląskich klimatów (jak na mieszkanie Hanysa przystało):
I detal ściany – galeria wszystkiego na linkach z klamerkami do prania:
A tu nostalgiczne i klimatyczne ujęcie na jadalnię. Chyba mocno wystylizowane do sesji, bo nie sądzę, żeby Pi odżywiał się surowymi jajkmi z tekturowego pojemnika. Chociaż kto go tam wie?
A tu już kuchnia – połączenie estetyki zaplecza restauracyjnego z betonem, żywicą na podłodze i detalami wynalezionymi przez mojego Klienta (np. lampy):
Zdjęcie poniżej pokazuję, bo ubawiło mnie do łez – jakoś trudno jest mi wyobrazić sobie Pi odzierającego z etykietek butelki na detergenty, tylko po to, żeby opakowania pasowały do reszty wyposażenia kuchni…
A tu już łazienka. Przytoczę tekst który napisałam do łazienkowego numeu specjalnego. Pi tak go „skorygował”, że nic z niego nie zostało w druku. Oto opis łazienki:
„Założenie było proste – łazienkę trzeba wydzielić z ołpenspejsu, ale nie do końca. Tylko tyle, żeby osobie siedzącej na kibelku wydawało się, że nikt jej nie widzi. Efekt zamknięcia niweluje jedna ściana z przezroczystego szkła, w której Pi samodzielnie (rzec by można – samowolnie ;-P ) wygenerował półkę z książkami. Wrażenie jest niecodzienne – można polać sobie prysznicem zamknięte w szklanej skrzynce książki. Literaturze nic się nie dzieje, a radość zabronionego działania jest wielka.
Dodatkowym efektem otwierającym wrażeniowo łazienkę miało być zdjęcie wnętrza naklejone na zamknięte drzwi. Chodziło o to, żeby po zamknięciu wyglądało tak, jakby drzwi były otwarte (miały być widoczne nogi kogoś siedzącego na kibelku, koniecznie włochate ), ale Pi nie zrealizował tego pomysłu. Szkoda.
Postanowiliśmy z Pi zaprojektować duży prysznic i zrobiliśmy to najprościej jak się dało – po prostu w połowie łazienki rozpięta została zasłonka, wydzielająca strefę inwazji wody. Podłoga jest wszędzie ta sama, w prysznicu z lekkim spadkiem, więc po odsłonięciu zasłoni łazienka jest duża.
Cieszę się, że nie ma tu płytek, tylko pomalowane ściany, bo nie przepadam za konwencjonalnymi rozwiązaniami. Podoba mi się krata zza której widać splątane rury i zawory – to pomysł Mojego Klienta. ”
Oprócz tego, że mieszkanie jest odjechane, nietypowe i bardzo Pi – jest też zaskakująco pojemne. W każdym możliwym miejscu znajdują się szafki i schowki,popatrzcie:
No i meble na kółkach, pozwalają na dowolne zmiany w układzie mieszkania, można się nimi oddzielić, zasłonić, zastawić i zaparawanić:
Epilog:
Bardzo lubię to mieszkanie. Tak samo jak podobała mi się współpraca z Pi. Ja wymyśliłam główne elementy, miałam pomysł na to jak zorganizować przestrzeń, ułożyć funkcje, kolory i materiały. Pi zajął się detalami. Pojawiały się w toku realizacji projektu, powodując, że mieszkanie stało się bardzo wyjątkowe i indywidualne. Od czasu zreazliowania projektu kilkakrotnie publikowane były różne sesje, Pi pokazywał mieszkanie w całości i w szczegółach. I wiecie co jest ciekawe? Po każdej innej publikacji zgłaszało się do mnie kilku fajnych klientów zainteresowanych prezentowanymi klimatami. Po mieszkaniu Pi nie zadzwonił nikt. I ja do dzisiaj nie wiem, czy to dla tego, że mieszkanie Pi jest zrobione wyłącznie dla Pi (możliwe), czy może ludzie wystarczająco frikowi, żeby chcieć mieszkać w czymś takim nie czytają grzecznych gazet jak „Dobre Wnętrze” (prawdopodobne), czy może urządzają sobie przestrzeń sami (bolesne, ale możliwe)? Ja w każdym razie tęsknię za takim niegrzecznym zleceniem… Nie zrozumcie mnie źle – bardzo lubię wszystkich moich klientów, z wieloma jestem zaprzyjaźniona i utrzymuję wieloletnie kontakty,długo po zakończeniu współpracy. Każdemu projektowi, jakiego się podejmuję poświęcam tyle samo serca, uwagi i zaangażowania. Sęk w tym, że spodobało mi się takie śmieszne (zabawne),dziwne i nietypowe projektowanie. Niegrzeczni klienci, gdzie jesteście ???
Tags: mieszkanie Pi, MOJE PROJEKTY
lipiec 16th, 2010 at 09:39
Pani Olu,
Niebawem (mam nadzieję) będę urządzać swoje mieszkanie w Loftach de Girarda. Chciałbym mieć taką podłogę, jak Pan Piotr; może Pani zdradzić cóż to za żywica jest na podłodze i skąd się ją bierze?
Z góry dziękuję i pozdrawiam,
Czytelnik Bloga
lipiec 21st, 2010 at 02:35
witam,
podłoga w mieszkaniu Pi to szara żywica. Pi sam wybierał materiał i nadzorował wykonanie, więc nie znam dokładnych parametrów tego konkretnego produktu. Ja mam zazwyczaj dużo problemów ze znalezieniem wykonawcy i poprawnym wykonaniem żywic w moich projektach, bo wykonawcy najczęściej niechętnie podchodzą do pracy nad małymi powierzchniami, jakimi są dla nich mieszkania (nawet duże). Firmy wykonujące tego typu nawierzchnie specjalizują się z reguły w obiektach przemysłowych, po kilka tys. m2, więc przyjazd wykonawcy i praca nad 50-100m2 (o kilkumetrowej łazience nie wspomnę) jest dla nich raczej problemem niż zleceniem. Materiał jest też dość trudny w układaniu i nie ma możliwości poprawy, jeżeli coś się nie uda (można oczywiście usunąć całą żywicę i położyć ją od nowa, ale nie o to przecież chodzi). Trzeba też pamiętać, że ciemne jednolite kolory dość mocno się rysują, więc jeżeli ktoś oczekuje idealne gładkiej i nieskazitelnej podłogi, nie powinien używać takich produktów. Ogólnie żywice są „loftowe”, czyli trzeba się liczyć z pewnymi niedoskonałościami i widocznymi śladami zużycia.
Pozdrawiam, Ola
sierpień 18th, 2010 at 07:10
[…] Całość miała być “z jajem” i “w stylu Pi”. Uśmiałam się z tego określenia, bo nie wiedziałam, że jesteśmy z Pi prekursorami jakiegoś stylu! (niewtajemniczonym polecam lekturę wpisu http://blog.olawolczyk.pl/moje-projekty/mieszkanie-pi/). […]
marzec 2nd, 2011 at 21:53
SUPER loft i z duzym poczuciem humoru!–ja teraz marzę o domu z kilku kontenerów–taki abstrakcyjny–hehhe–POZDRO dla OLI I obywatela Pi….. z Sopot i plazy!
marzec 11th, 2011 at 22:12
dziękuję. w imieniu obywatela Pi i swoim :-)
a dom z kontenerów to megafajna sprawa, skoro Cię to interesuje to pewnie znasz:
http://www.fabprefab.com/fabfiles/containerbay/059MDU-lotek/UCSB-MDU-webvers/index_UCSB-MDU-webvers.html
mnie opadła szczęka :-)