epopeja z Multibankiem – opadają mi ręce
poniedziałek, wrzesień 27th, 2010Minął mi stan rezygnacji połączony z poczuciem bezsilności i postanowiłam walczyć. Opiszę Wam moją historię z Multibankiem, bo może odwiedzie ona kogoś od pomysłu współpracy z tą instytucją. Po kolei.
W maju 2009 kupiliśmy działkę, na której obecnie budowany jest nasz dom i skredytowaliśmy się w Multibanku. Procedura była prosta, całość załatwiona sprawnie i bez zarzutu. Jednym z punktów umowy był zapis, że oprocentowanie zostaje powiększone o 1% w stosunku do wynegocjowanego do czasu uprawomocnienia wpisu hipoteki na rzecz banku w księdze wieczystej. Było to dla nas oczywiste i nawet nie przypuszczaliśmy, że nasz ulubiony i sprawnie działający bank może zrobić nas w trąbę. Szczerze pisząc zapomnieliśmy o sprawie, zakładając, że zostanie ona załatwiona z automatu i bez naszego udziału (bo tak to się miało odbyć). Raty płaciły się same a my nie zastanawialiśmy się nad ich wysokością – bank ściągał ile chciał.